1. Zabawa z mapą Polski i karta pracy- pokazujemy dzieciom mapę i bieg Wisły. Na mapie wskazujemy na mapie: Kraków, Warszawę, Toruń, Morze Bałtyckie. Opowiadamy co jest charakterystyczne dla tych miejsc.
2. Praca plastyczna – wyklejanie plasteliną. Dorysowywanie elementów obrazka według własnego pomysłu.
Potrzebne będą: niebieska plastelina, kredki, biała kartka z korytem rzeki Wisły narysowanym ołówkiem.
Na środku kartki ołówkiem rysujemy koryto rzeki Wisły. Zadaniem dziecka jest wypełnienie go niebieską plasteliną. Następnie według własnego pomysłu dorysowuje kredkami elementy obrazka, np. drzewa, kwiaty tworząc obrazek z rzeką. Dziecko nadaje tytuł swojej pracy.
3. Zajęcia matematyczne „Podróż po Polsce”.
Zapoznanie z biegiem Wisły w oparciu o mapę Polski. Pokażmy dziecku, w jaki sposób zaznaczone są na niej rzeki. Utrwalamy nazwę najdłuższej rzeki w Polsce. Pokazujemy na mapie Wisłę, wyjaśniając jednocześnie, że Wisła wypływa z gór i wpada do morza. Dlatego będziemy liczyć owce na pastwisku i porównywać ich liczby.
Wycięte z białego papieru koła (lub kształty chmurek), które zastąpią owieczki – 10 sztuk, zielona krepina lub kartka (pastwisko) oraz 5 klocków.
Dotarliśmy na mapie do pierwszego celu podróży, czyli do Zakopanego. Pokazujemy tę miejscowość na mapie. Mieszkają tutaj górale, którzy pasą owieczki. Układamy na dywanie dwa zielone kawałki krepiny – pastwiska. Umieszczamy na nich dowolną liczbę wyciętych z białego papieru kół (lub chmurek) – owieczek (maksymalnie pięć na jednym pastwisku). Następnie dziecko bierze pięć klocków. Dziecko liczy owieczki na wskazanym pastwisku, pokazuje liczbę na palcach, a następnie układa przed sobą tyle samo klocków, ile jest owieczek. Prosimy, aby dziecko porównało liczbę owieczek na jednym i na drugim pastwisku i powiedziały, czy jest ich tyle samo, czy mniej, czy więcej. Dzieci płyną łódką w dalszą podróż po mapie Polski w kierunku morza, do Gdańska. Tu będziemy liczyć statki na morzu.
Niebieska krepina lub kartka, półkola wycięte z papieru kolorowego (symbolizujące statki). Rozkładamy niebieską krepinę lub kartkę – morze. Po morzu pływają statki. Dzieci liczą, ile statków pływa po morzu. Kładziemy 5 statków i mówimy, że 2 odpłynęły (chowa je), a dzieci odpowiadają, ile statków pozostało itd.
4. Zwiedzamy Warszawę z Syrenką – zabawa dydaktyczna.
Oglądamy zdjęcie Syrenki, wypowiadając następujące słowa: W stolicy witamy, na wycieczkę zapraszamy.
Zdjęcie warszawskiej Syrenki, herb Warszawy.
Wyjaśniamy dziecku znaczenie słów: stolica, herb. Pokazuje Warszawę na mapie Polski.
Zapoznaje z herbem Warszawy. Prosimy, aby dziecko opisało jego wygląd.
Herb Warszawy to umieszczona na czerwonym polu postać kobiety z długim, rybim ogonem – Syrena. W lewej ręce trzyma tarczę, a w prawej ręce wzniesiony do góry miecz. Nad postacią Syreny znajduje się złota korona, która symbolizuje zwycięstwo. Syrena pilnuje bezpieczeństwa mieszkańców stolicy. Tarcza i miecz jej w tym pomagają.
Słuchanie legendy o Syrence warszawskiej
Rozmawiali z sobą dwaj rybacy znad Wisły w owych zamierzchłych czasach, gdy na miejscu dzisiejszej Warszawy leżała niewielka rybacka osada, otoczona gęstymi lasami.
– A widzieliście ją, tę Syrenę, Szymonie?
– Widzieć nie widziałem, Mateuszu, ale słyszałem, jak śpiewa.
– Jak tylko słoneczko ma się ku zachodowi i czerwienią pomaluje Wisełkę, zaraz jej piosenka się rozlega.
– Warto by ją wypatrzeć, zobaczyć.
– Jeśli nas ujrzy – umknie i skryje się w wodzie.
– Najlepiej zapytać o to ojca Barnabę, pustelnika. To człowiek mądry i pobożny; on powie
i nauczy, co czynić nam należy.
Udali się do pustelnika Barnaby i opowiedzieli mu o Syrenich śpiewach, które słyszą wieczorami.
Ojciec Barnaba zadumał się na długą chwilę, a obaj rybacy czekali w skupieniu, aż namyśli się, co poradzić.
Więc trzeba tak zrobić: w pełnię miesiąca wybierzemy się we trzech do źródełka; na ubrania przyczepimy gałęzi świeżo zerwanych, żeby Syrena człowieka nie poczuła, bo się nie pokaże; zaczaimy się przy samym źródle, a gdy wyjdzie i śpiewać zacznie, wtedy zarzucimy na nią sznur,
zwiążemy i miłościwemu księciu na Czersku zawieziemy w darze. Niech ją na zamku trzyma
i niech mu wyśpiewuje.
Była piękna, pogodna noc. Ale w lesie nie wszyscy spali. Zza brzóz i wierzb stojących nad potokiem widać było trzy skulone postacie. Przycupnęły one wśród krzaków gęstych i patrzyły w wodę potoku, mieniącą się srebrzyście od blasków księżyca. Byli to dwaj rybacy, Szymon i Mateusz, i pustelnik, ojciec Barnaba.
Nagle z wody wynurzyła się przecudna postać. Miała długie kruczoczarne włosy, szafirowe oczy. Przyglądającym się jej rybakom aż serca zamarły ze wzruszenia. Syrena chwilę trwała w milczeniu, zapatrzona w niebo i w gwiazdy – i oto w ciszy tej czarownej nocy zadźwięczał piękny śpiew. Wtem z krzaków, cicho, bez szelestu, wyskoczyły owe trzy
postacie i rzuciły się na Syrenę. Rybacy z ojcem Barnabą skrępowali i wyciągnęli Syrenę z wody.
Szamotała się nieszczęsna, ludzkim głosem ich prosiła o uwolnienie. Głos ten wzruszyć ich nie mógł, gdyż, wedle rady ojca Barnaby, uszy mieli woskiem szczelnie zatkane.
– Zamkniemy Syrenę w oborze, a pilnować jej będzie pastuszek Staszek. Skoro świt zawieziemy ją do księcia.
Staszek został sam na sam z Syreną, siadł naprzeciwko i tak, jak mu rozkazali, patrzył w nią bacznie i oczu z niej nie spuszczał. Nagle Syrena spojrzała na Staszka swymi czarodziejskimi oczami i zaśpiewała. Staszek był na wpół przytomny. Jak żyje, nie słyszał nic podobnego. Śpiew syreny grał na jego sercu tak, jak gra wiosna na sercu każdego człowieka.
A Syrena nagle spojrzała wprost w oczy Staszka i rzekła:
– Rozwiąż mnie!
Nie zawahał się ani na chwilę.
– Otwórz wrota i chodź za mną.
Usłuchał. Otworzył wrota i czekał, co się stanie. Nie czekał długo. Syrena uniosła się ze słomy, na której leżała, i skacząc na swoim rybim ogonie, przeszła przez wrota i skierowała się w stronę Wisły. Szła i śpiewała. A Staszek, jak urzeczony, szedł za nią, szedł za nią, bez woli, bez myśli. A gdy już była tuż-tuż nad brzegiem Wisły, odwróciła się, spojrzała ku wiosce i zawołała na głos cały:
– Śpiewałam wam, ludzie prości, ludzie serca cichego i dobrego, ale na rozkaz śpiewać nie chcę i nie będę. Wolę skryć się na wieki w falach wiślanych, wolę zniknąć sprzed waszych oczu i tylko szumem rzeki do was przemawiać. A gdy przyjdą czasy ciężkie i twarde, czasy, o których nie śni się ani wam, ani dzieciom i wnukom dzieci waszych śnić się jeszcze nie będzie, wtedy, w lata krzywdy i klęski, szum fal wiślanych śpiewać będzie potomkom waszym o nadziei, o sile, o zwycięstwie.
Tymczasem pędem od wioski lecą ku brzegowi obaj rybacy i pustelnik stary i krzyczą:
– Nie puszczaj!
A Syrena, chlup, do wody, a za nią w te pędy Staszek. I zniknął. Minęły lata i wieki. Na miejscu wioski powstało bogate i warowne miasto. A miasto to, później stolica, na pamiątkę dziwnej przygody z Syreną, wzięło ją za godło swoje, i godło to po dzień dzisiejszy widnieje na ratuszu Warszawy.
Rozmowa kierowana na podstawie usłyszanej legendy:
Zadajemy pytania:
– Jak wyglądała Syrenka?
– Dlaczego rybacy chcieli ją schwytać?
– Kto uwolnił Syrenkę?
– Co obiecała Syrenka warszawiakom?
5. Kraków – Miasto Królów. Rozmawiamy z dzieckiem o Krakowie. Kraków to stare polskie miasto, które kiedyś, przed Warszawa było stolica Polski i mieszkali w nim królowie Polski.
· Poznajemy Legendę o Smoku Wawelskim
W dawnych czasach, zanim plemiona słowiańskie połączył Mieszko I, na wzgórzu wawelskim, wyrósł gród, którym władał zacny Król Krak. Księstwo było piękne i bogate, poddani Kraka cieszyli się że mają tak dobrego władcę i wspaniały gród który od jego imienia nazwano Krakowem. Król miał również piękną i mądrą córkę Wandę. Kraków szybko się rozwijał a do jego bram przybijali ludzie z sąsiednich plemion.
Wśród pielgrzymów poszukujących szczęścia, znalazł się młody szewczyk imieniem Skuba, którego do Krakowa przygnała pogoń za własnym warsztatem szewskim. Mieszkańcom Krakowa, życie płynęło w szczęści, a dni mijały beztrosko. Pewnego dnia ich spokojne życie wypełniła groza. Oto na niebie pojawił się ogromny smok. Jego wielkie skrzydła przyćmiły słońce, a gruby pancerz był odporny na strzały i miecze. Smok, zamieszkał w jaskini pod wzgórzem, nie zwracając uwagi na ludzi, którzy w swoim czasie mieli stać się jego posiłkiem. Od tego dnia bestie, w całej krainie i wśród sąsiednich plemion, zaczęto nazywać Smokiem Wawelskim.
Ludzie niewielkimi grupami zaczęli opuszczać miasto, bojąc się Smoka Wawelskiego, który co rusz pożerał bezradne bydło. Miasto powoli pustoszało, gwarne i ruchliwe ulice zamieniły się w ciche labirynty. Wyjście z domu nie było już niczym naturalnym, lecz prawdziwym męstwem. Bezradny Król, zwrócił się nie tylko do swoich doradców, ale również do rycerzy i mieszkańców Krakowa. Uradzono, aby zebrać kwiat słowiańskiego rycerstwa, który zabije Smoka Wawelskiego i uratuje gród od jego tyranii.
Smok Wawelski nie miał zamiaru ustępować, każdy rycerz, który samotnie przybył do jaskini był natychmiast pożerany. Nawet kilkuosobowe grupy rycerzy, nie stanowiły problemu dla Smoka Wawelskiego. W końcu przed jamą stanęła armia stu śmiałków, uzbrojonych w tarcze i miecze, lecz i oni stali się głównym daniem Smoka Wawelskiego.
Skuba dużo rozmyślał o Smoku Wawelskim „Nie może tak być, że przez jednego potwora cierpi cały Kraków”. Całymi dniami szukał sposobu przechytrzenia potwora. Kiedy lamenty mieszkańców ucichły i ludzie opuścili warsztat w którym pracował, poprosił majstra o baranią skórę z której szyje się kożuchy. Majster był ciekaw cóż wymyślił młody szewczyk. Gdy zapoznał się z planem Skuby postanowił mu pomóc, choć bardzo się bał, że nie znajdzie wystarczająco dużo materiałów. Szewczyk przez całą noc ciężko pracował, szyjąc kukłę podobną do owcy, rankiem wypełnił ją siarka, z kamieniołomów. Jeszcze tego samego dnia zaniósł swoją kukłę pod jamę smoka i ustawił tak, aby wyglądała jak prawdziwa owca.
Gdy szewczyk wrócił, ludzie zaczęli go wypytywać o to, czy widział Smoka Wawelskiego. Skuba odpowiedział, że Smok Wawelski, śpi w jamie. Po czym opowiedział wszystkim o swoim planie. Wtedy rozległ się przeraźliwy ryk, Smok Wawelski musiał się obudzić i pożreć owce. Ludzie zaczęli wchodzić na mury miasta aby lepiej widzieć bestię.
W tym czasie Smok Wawelski, pijąc wodę z Wisły pragnął zagasić ogień, który siarka w nim wznieciła. Bestia nie potrafiła się opanować, mimo pełnego brzucha Smok Wawelski pił więcej i więcej, aż z nadmiaru padł martwy. Ludzie natychmiast rzucili się aby obrać smoka ze skóry by więcej nie powstał. Niosąc Skubę na rękach, szczęśliwy wrócili do miasta. Król rad, że ktoś wreszcie pokonał Smoka Wawelskiego, obiecał szewczykowi, rękę swej córki, na co młoda Wanda przystała z radością. Wesele trwało tydzień, a Skuba jako prezent weselny podarował swej małżonce buty ze smoczej skóry. Dwa lata po ślubie Wanda urodziła piękną córkę Żagannę.
Po przeczytaniu porozmawiajmy z dzieckiem:
1. Co znaczy ktoś jest łakomczuchem?
2. Co oznacza przysłowie, że łakomstwo nie popłaca?
Można tez obejrzeć bajkę filmową
Lajkonik – zwany także Tatarzynem lub konikiem zwierzynieckim
– jest jednym z głównych symboli Krakowa.
Przemarsz Lajkonika ulicami miasta to zwyczaj kultywowany od wieków w pierwszy czwartek po święcie Bożego Ciała.
6. Legenda o bazyliszku
Wiele wieków temu, za czasów królewskich do Warszawy zjeżdżało rycerstwo
z całego kraju i wielu zagranicznych gości. Z powodu wojen i różnorakich potyczek wielu rzemieślników znalazło pracę jako płatnerze. Warszawa była znana z mistrzowskiego kunsztu płatnerzy, często też rycerze powierzali swoje zbroje tym że rzemieślnikom. Płatnerze nie narzekali więc na brak pracy. Od rana do wieczora naprawiali zbroje przywracając im dawny błysk i szlachetność. Szczególnie wielkim uznaniem cieszył się warsztat płatnerza Marcina, tak więc on i jego rodzina żyli w dostatku. Rzemieślnik całe dnie spędzał w pracy, cieszył się wiec z każdych odwiedzin swoich dzieci, córeczki Hanki na którą w tamtych czasach mówiono Halszką i synka Maćka. Dzieci chętnie buszowały po warsztacie ojca, przyglądając się własnym odbiciom w wypolerowanej stali, swoim śmiechem wprawiały ojca w dobry nastrój. Z biegiem lat, dzieci coraz częściej oddalały się od warsztatu, poznając największą atrakcję miasta, którą był jarmark. Było to miejsce jak zaczarowane, gdzie wiele się działo i gdzie można było znaleźć wszystko. Dzieci biegały między stoiskami ciesząc oczy kolorowym przepychem. Pewnego dnia spotkały swoich przyjaciół, dzieci chciały pobawić się na pobliskich łąkach. Zapytały więc ojca o pozwolenie. Marcin zgodził się ale nakazał by nie zbliżały się do starej ruiny, która stoi pośród nadwiślańskich łąk. Ludzie bowiem mówili, że od wielu lat tam straszy. Niektórzy mieszkańcy Warszawy sądzili nawet, że może to być mityczny Bazyliszek ni to zwierzę, ni to diabeł, podobno przychodzi na świat raz na sto lat, a wykluwa się z jaja zniesionego przez koguta! Stwór miał być przerażający, głowę po swym ojcu odziedziczył kogucią, ale wielką, z olbrzymim, czerwonym grzebieniem, który opadał to na jedną, to na drugą stronę jego strasznego pyska. Jednak najstraszniejsze były jego oczy, straszniejsze nawet od wężowego ogona, który wił się na piętnaście metrów. Wystarczyło, że Bazyliszek spojrzał na swoją ofiarę, a ta z przerażenia w jednej chwili kamieniała i tak właśnie stwór miał wielu ludzi pozbawić życia.
Dzieci przyrzekły ojcu, że nie zbliżą się do strasznego miejsca i pobiegły w stronę czekających już na nie przyjaciół. Dzień był ciepły, jarmark mienił się kolorami towarów, dzieci wesołą gromadką rozbiegły się wśród zastawionych kramików, tym razem nie zatrzymywały się przy słodyczach i zabawkach, nie miały dziś na to czasu, pobiegły wąską uliczką wśród kamienic nad rzekę, aby pobawić się na łące. Dziewczynki zbierały kolorowe kwiatki, z których robiły wianki, a chłopcy oglądali pływające w przezroczystej wodzie ryby. Zabawa tak wciągnęła dzieci, ze nie zdawały sobie sprawy, że już dawno oddaliły się od miasta, które znikło za horyzontem. Dopiero gdy zaczynało się ściemniać ,dzieci pojęły, że nie znają drogi do domu. Nagle ich oczom ukazał się dom, a właściwie jedynie pozostałe po nim ściany.
Zanim dzieci zorientowali się, że może to być ta ruina, przed którą ostrzegał ich ojciec, znaleźli się już w jej piwnicach. Nie było w tej piwnicy nic strasznego, piwnica jak każda inna, trochę chłodna i ciemna. Jednak za jednymi drzwiami coś zaczęło migotać jasnym, światełkiem. Dzieci nie mogły oderwać od niego oczu. Jeden z chłopców otworzył tajemnicze drzwi i w jednej chwili upadł zamieniony w kamień. Oczy Bazyliszka połyskiwały złowrogo, zmieniając wszystkie dzieci w posągi.
Noc już zapadała a płatnerz Marcin z coraz większym przerażeniem myślał o swoich dzieciach, wychodził raz po raz przed warsztat, ale nie doczekał się powrotu dzieci. Przeczuwał, że stało się coś złego. Czuł, że dzieci nie posłuchały go i poszły do starego domostwa. Wiedział, że musi ruszyć im na ratunek, jednak nie wiedział jak miałby się bronić przed Bazyliszkiem. Jego wzrok padł na wypolerowaną zbroję, w którą jeszcze tego ranka wpatrywały się dzieci. Była tak gładka, że wyglądała jak lustro. To był sposób na straszny wzrok bazyliszkowy. Ubrał Marcin zbroję i biegiem ruszył w stronę ruin. Gdy stanął pod tajemniczym domem, przeżegnał się i zszedł z trudem do piwnicy. Miał rację, Bazyliszek musi tu być, bo po drodze mijał kamienne ludzkie sylwetki. Nagle ujrzał swoje dzieci, które bardziej przypominały posagi niż ludzi. Coś ścisło go za serce, jednak nie mógł sobie teraz pozwolić na łzy. W jednej chwili ukazał mu się wielki ogon bestii, który mało co go nie przewrócił. Marcin szybko uskoczy w bok, w tym czasie stwór odwrócił swój wielki łeb w stronę zdeterminowanego płatnerza i zamarł. W tej bowiem chwili ujrzał swoje własne odbicie w jasnej zbroi i skamieniał. Gdy tylko Bazyliszek zmienił się w kamień, w piwnicy zaczęły poruszać posągi ludzi. Maciek i Hanka ocknęli się jakby ze strasznego snu
i zobaczyły przed sobą rycerza. Jakież wielkie było ich zdziwienie, gdy rozpoznały w nim własnego ojca. Ten szybko wziął dzieci na ręce i wyniósł z ciemnej piwnicy tak, by skamieniałe cielsko Bazyliszka nie ukazało się ich oczom. Tak oto płatnerz Marcin uratował swoje dzieci i inne ofiary Bazyliszka i całe miasto, gdyż skamieniały stwór nikogo już nie skrzywdził.
Po wysłuchaniu legendy prosimy dziecko o odpowiedź na pytania: Co i dlaczego przydarzyło się głównym bohaterom Hani i Maćkowi? Kto im pomógł?
7. Zabawa ruchowa „Bazyliszek patrzy” przy muzyce: włączamy cicho muzykę przy której dziecko powoli chodzi po domu, na przerwę w muzyce i hasło – „Bazyliszek patrzy”: dziecko staje nieruchomo.
8. Kolorowanie obrazka w wizerunkiem Bazyliszka wg. własnego pomysłu.
9. Zestaw ćwiczeń gimnastycznych:
1. „Bazyliszek” chodzi na czworaka wokół stołu.
2. „Bazyliszek” chodzi na czworaka, popycha piłkę głową przed sobą.
3. „Bazyliszek” kładzie się na plecach, przyciąga trzymając za kolano dwoma rękami, raz prawą, raz lewą nogę do klatki piersiowej.
4. „Bazyliszek” kładzie się na brzuchu, naśladuje ruchy potrzebne przy pływaniu żabką.
5. „Bazyliszek” wstaje, robi mocny wdech i mocno rozprostowuje ręce, wyrzucające je
w górę jak skrzydła, a potem ostrożnie odlatuje.
pozdrawiam serdecznie, pani Małgosia